wtorek, 20 stycznia 2009
Kitka jest całkiem dobrym kompanem na zimowe wieczory. Jej komunikaty są proste i czytelne:
- szybki tupot po schodach na górę z podniesionym jak sztandar ogonem: "hurra! wróciłaś!";
- drapanie przednimi łapkami w drzwiczki szafek kuchennych: "daj mi jeść!";
- wskakiwanie na zlew i wyczekiwanie z natarczywym spojrzeniem: "chcę pić!";
- przeciąganie się połączone z wypinaniem zadka: "podrap mnie po grzbiecie...";
- łapanie za nogawki spodni: "ganiajmy się!".
To tylko kilka haseł z kociego słownika. Niewiele jest między nami nieporozumień, a przynajmniej tak mi się wydaje. Kitka rzadko musi miauczeć, właściwie, to wcale tego nie robi.
Ciekawe, jak ona odczytuje moje niewerbalne komunikaty? Może na przykład:
- moje szczerzenie zębów: "człowiek teraz będzie głaskał i ściskał";
- rzucanie papierka: "człowiek chce się bawić";
- karmienie kiełbasą: "człowiek chce sprawdzić, czy jest świeże"...
Kitka łaskawie i cierpliwie zezwala na ściskanie i tarmoszenie, wiedząc, że nie stanie jej się krzywda. Ma duże zaufanie do mnie, wciąż mnie to wzrusza.
I tak co wieczór w milczeniu dotrzymujemy sobie towarzystwa.
I dobrze jest.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz