czwartek, 29 stycznia 2009

Właściwie to mogłoby mnie nie być.

wtorek, 20 stycznia 2009


Kitka jest całkiem dobrym kompanem na zimowe wieczory. Jej komunikaty są proste i czytelne:
- szybki tupot po schodach na górę z podniesionym jak sztandar ogonem: "hurra! wróciłaś!";
- drapanie przednimi łapkami w drzwiczki szafek kuchennych: "daj mi jeść!";
- wskakiwanie na zlew i wyczekiwanie z natarczywym spojrzeniem: "chcę pić!";
- przeciąganie się połączone z wypinaniem zadka: "podrap mnie po grzbiecie...";
- łapanie za nogawki spodni: "ganiajmy się!".
To tylko kilka haseł z kociego słownika. Niewiele jest między nami nieporozumień, a przynajmniej tak mi się wydaje. Kitka rzadko musi miauczeć, właściwie, to wcale tego nie robi.
Ciekawe, jak ona odczytuje moje niewerbalne komunikaty? Może na przykład:
- moje szczerzenie zębów: "człowiek teraz będzie głaskał i ściskał";
- rzucanie papierka: "człowiek chce się bawić";
- karmienie kiełbasą: "człowiek chce sprawdzić, czy jest świeże"...
Kitka łaskawie i cierpliwie zezwala na ściskanie i tarmoszenie, wiedząc, że nie stanie jej się krzywda. Ma duże zaufanie do mnie, wciąż mnie to wzrusza.
I tak co wieczór w milczeniu dotrzymujemy sobie towarzystwa.
I dobrze jest.

niedziela, 11 stycznia 2009

"Mój dzień jest wypełniony,
ale nic w nim nie ma znaczenia".

piątek, 9 stycznia 2009

besame mucho

pragnę cię
ale nie zbliżaj się zanadto

bo w zamian
mogę ci oddać jedynie
spopielały koks moich wnętrzności
a z nich już nic się nie da wykrzesać

skonsumuję cię jak kawałek gorzkiej czekolady
wyrzucę papierek
i zapomnę wkrótce Twój smak

cóż
inaczej już nie potrafię

Insussistenza

Unieważniam się
powoli

ściskając zębami
ostatni sen o tanzanii
czuję jak
drewnieją mi ramiona
i kamienieje serce

odraczam się
i choć kleję się jeszcze trochę
uchem do słońca
i trzymam się półksiężycem paznokcia
końcówki długopisu

to już nie płaczę
i nie śmieję się

jestem
raz pustym
raz pełnym
pudłem na praliny

wtorek, 6 stycznia 2009

Augurissimi!

"Nie wiem, czego ci życzyć, bo przecież ty wszystko masz" [mój brat].

Życz mi zdrowia.
I dobrego towarzystwa na całe życie.

Tego mi brak.

piątek, 2 stycznia 2009

Tak sobie myślę, że jednak dobrze jest w tym wieku mieć poukładane życie, to chyba przynosi spokój wewnętrzny. Nie trzeba brać pigułek na sen, tak sądzę.
Rodzina, dzieci, dom, hobby, osiągnięcia zawodowe. W tygodniu zajmująca i dobra praca, o której jednak nie myślisz po powrocie do domu, w weekend spotkania z przyjaciółmi i wypady na wieś, wyjazdy na narty zimą, latem żeglowanie albo windsurfing albo podróżowanie z dziećmi...
Idyllicznie i dokładnie jak w zegarku. Według planu. Znam takie osoby.
Czuję się opóźniona o jakieś dziesięć lat, wręcz słyszę tykanie zegara, świadomość, że nie nadgonię tego czasu, naprawdę mnie rujnuje.
To chyba stąd ta nerwowość i bałagan we mnie, ciągła potrzeba ruchu, wieczny pęd, który tak naprawdę prowadzi mnie donikąd.
Ja nie mam nic, jestem wciąż na początku.