piątek, 29 maja 2009

"...przeciąg trzaska złudzeniami..."

Z krucyfiksu co noc patrzy się na nią
Kiedy składa na pół sukienkę tanią
Nie powie nic kiedy znów włoży ją rano
Wszystko już o niej wie tani stróż anioł

Drugi rok stoi tam za firanką
Nie wybaczy mu że on poszedł z tamtą
Wylało się na stół moralne salto
Smutna historia ta z dominantą

Snów dziwnych ma pięć
Jak palców jej pięć u dłoni każdej
Ściera swój uśmiech ze starych zdjęć
Jego uśmiechu część
Głodne oczy nakarmi
Dobrze wie już że MY
Się nie dzieli przez TRZY
Z młodszymi koleżankami i
Jeśli już ktoś dziś puka w jej drzwi
To z całych sił tylko
Przeciąg trzaska złudzeniami


Mocniej wtuli się w koc w czarnej godzinie
Nie policzy tych łez zostały w kinie
Pożegna ją dym ze świec popiół w kominie
Z krzyża zszedł dziś w tę noc nie będzie przy niej

Ona coraz śmielszą ma chęć
W kuchni palnik z gazem
Sama sobie wydaje się tłem
a życie jej puszcza się płazem
Ona przeklina ten dzień
I siebie przed ołtarzem
Nie pytaj mnie skąd o tym wiem
Opowiem ci o tym innym razem...

[Strachy Na Lachy, "Moralne salto"]

wtorek, 26 maja 2009

Toscana Paradiso

Często myślę o Toskanii: to mógłby być mój raj na ziemi, to tam czułam prawdziwy spokój.
Bella Italia to właśnie Toskania. Nawet powietrze pachnie tam inaczej: ciepłą ziemią i beczkowanym winem.
Zapamiętałam na zawsze Val d'Orcia i tamtejsze zielone wzgórza falujące winoroślami, kręte drogi wśród zakurzonych cyprysów i sosen piniowych, ceglane domy-zamki nad gajami oliwnymi i szafirowe niebo prześwietlone słońcem.
Przecudowne Artimino, San Gimignano, Montepulciano, Montalcino, Radda in Chianti, Siena pyszniące się czerwoną spłowiałą od słońca średniowieczną architekturą, dachami z charakterystyczną rdzawo-różową tegolą, zapraszały w sieć wąskich uliczek, z klimatycznymi enotekami, lokalnymi restauracjami oferującymi vino di casa i kawiarnianymi stoliczkami.
Drzwi z kołatkami, ukwiecone malutkie okienka, balkony pełne cyprysów i kwitnących krzewów w terakotowych donicach, drewniane okiennice czyli typowe włoskie persiane i... pranie łopoczące na wietrze - tęsknię za tymi szczegółami tak cieszącymi oczy.


Ciekawe jak tam jest teraz, w maju, bo październik w Toskanii był przepiękny.
Pojadę tam kiedyś i zostanę.

niedziela, 17 maja 2009

Strasznie mi nas żal.
Zacerowane na szybko milczeniem dziury rozłażą się przy byle kichnięciu.
Łata na łacie, dziura na dziurze. Wyciągam ramiona i do ciebie nie sięgam.
Kapcie w korytarzu, szczoteczka do zębów, klucze... żałosne oszustwo.
To nigdy nie był mój dom.
Teraz wiem.

piątek, 15 maja 2009

Nostalgia infinita

Nie ma już miejsc z mojego dzieciństwa: wąwozu, którym biegałam prosto nad lodowatą przejrzystą rzekę, pagórkowatej łąki z widokiem na niebo i dęby, i mokradła z kaczeńcami i tatarakiem, przydrożnej wiejskiej zagrody z wspólnotowym piecem do wypieku chleba na zakwasie, lasu, w którym zawsze znajdowałam koźlaki pod brzozami, domu prababci krytego strzechą, nieskończonych łanów żyta z polnymi makami i chabrami i pól kukurydzy, nie ma jabłonki na podwórku, przy której konie miały wodopój, nie ma koni.
Nie ma już tych miejsc, w których pozostałam na zawsze.
Dziadek jest chudziutki i stary.
Drżą mi dłonie.
Tutaj zostanę, nie pójdę dalej.
Nie chcę znać jutra.

czwartek, 14 maja 2009

Podobno głos wewnątrz mnie to głos Boga
a ja sądziłam, że to szaleństwo

wtorek, 12 maja 2009

ain't it strange...

czy to dziwne
że to dla niego mam myśli pełne czereśni

Ty kochasz mnie tylko w soboty
i nie dla mnie twoje niebo

boję się starości
na szczęście
mam krótką linię życia

środa, 6 maja 2009

Madame Bovary, c’est moi !

Madame Bovary to ja
pokonam się
dołożę sobie
spłonę samospaleniem

cały czas nie zdając sobie sprawy
że cała trucizna jest we mnie

poniedziałek, 4 maja 2009

Sałatka z krewetkami MALINCONIA

Uwielbiam dobre jedzenie, najlepiej własnoręcznie przygotowane. W kuchni też można stworzyć coś nowego, własne dania, eksperymentować ze smakami i ich łączeniem.
Najprostszym polem do eksperymentów w kuchni są zupy i ... sałatki, bo trudno tu coś popsuć.
Udało mi się stworzyć łatwą i pyszną sałatkę.

Przygotowałam:
ćwierć kilo mrożonych krewetek królewskich
jedną torebkę ryżu paraboiled
pół puszki kukurydzy słodkiej
pół puszki ananasa
mały kawałek ostrego twardego sera zółtego
kilka liści kapusty pekińskiej (ewentualnie sałaty lodowej)
prawdziwe masło
oliwę z oliwek
dwie łyżki majonezu
Przyprawy: chili (lub ostra papryka mielona), suszony czosnek, koperek, kurkuma, sól, pieprz czarny, pieprz cytrynowy, sok z jednej cytryny

Krewetki wyłożyłam na sitko, przelałam wrzątkiem. Osuszyłam, przełożyłam do miski, polałam dokładnie sokiem z cytryny, obtoczyłam w chili, suszonym czosnku, koperku, posypałam pieprzem cytrynowym. Zostawiłam je w przyprawach na około pół godziny, w tym czasie całkowicie się rozmroziły. Ugotowałam ryż z solą i kurkumą. Można też zrobić wersję z ryżem basmati i bez kurkumy. Krewetki usmażyłam z obu stron na złoto na maśle z dodatkiem oliwy. Kapustę pekińską posiekałam, ser żółty pokroiłam w małe kosteczki, ananasa odsączyłam i pokroiłam w kostkę, kukurydzę odsączyłam z zalewy na sitku. Delikatnie wymieszałam wszystkie składniki (ryż i krewetki muszą być wystudzone), przyprawiłam solą i pieprzem, dodałam jedną łyżkę majonezu. Wstawiłam do lodówki na parę godzin.
Przed podaniem można sałatkę udekorować świeżym pomidorem pokrojonym w ćwiartki (lub koktajlowymi), świeżymi ziołami (mięta, szałwia) i jajkiem na twardo.
Podawać z grzankami (lub upieczonym w tosterze żytnim chlebem) oraz schłodzonym Chardonnay.
Świetna na kolację we dwoje.