piątek, 1 stycznia 2010

bezbrzeże smutku morze absurdu

"Notatka

Chciałabym umrzeć przed tobą, mówiła zawsze z miłością.
To jej się udało trzy lata temu.
Teraz on siedzi w płaszczu i kapeluszu na toalecie.
Wszystkie wspólne rzeczy zawinął w papier gazetowy i spakował do pudeł, jego mieszkanie wygląda jak pusta hala fabryczna. Jedzenie dostaje z miejskiej jadłodajni. Przeważnie po posiłku musi wymiotować. Jeśli nie, przechadza się parę kroków wokół domu. Nie czyta gazet ani książek, nie słucha już też muzyki. Za oknem jest dzień albo noc.

Dzisiaj ona umarła po raz 1080. On siedzi w toalecie i pisze w małym notesiku: Chciałbym umrzeć przed tobą. "


Aglaja Veteranyi, "Uprzątnięte morze, wynajęte skarpety i pani Masło", Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2005. 


Czytam te poetyckie miniaturo-notatki i poddaję się. Zalewa mnie jak ocean, fala za falą, bezmiar absurdu, niepokoju, brzydoty, chłodu, okrucieństwa, które jednocześnie są straszliwym smutkiem i wołaniem o pomoc. O rozwikłanie splątanych myśli, które przeszkadzają normalnie żyć. Nie ma tutaj "przegadanych" historii, nie ma nadmiaru słów. Jest ból prosty jak stół, wypowiedziany wprost, z dziecięcą szczerością. Każdy wers jest śmiercią, Bóg jest leniwcem i nie panuje nad światem, ludzie zmieniają się w przedmioty, a rzeczy martwe nabierają cech ludzkich. Otaczający świat jest nierzeczywisty i wrogi. Trzeba go zbudować z obrazoburczego i surrealistycznego języka,  na nowo, takim, jaki jest naprawdę, gdzie czas zamarzł i nie uleczył ran, gdzie między ludźmi jest już tylko pustka i milczenie.
Nie wiem, czy kiedykolwiek otrząsnę się z tych słów.
Aglaja za swą wrażliwość zapłaciła najwyższą cenę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz