Gdy przesuwała się oś Ziemi, a ściana wody gwałtem uciszała skowyt, ktoś po innej stronie fali regulował spokojnie przerzutki roweru, okna świeciły wiosną, a gazety roztrząsały rok mijający od Tamtego-Kwietnia.
Zegary i elektrownie tykały coraz głośniej, należały jednak do umykającej zmysłom i lekceważonej powszedniości. Koty marcowały, a tamten mężczyzna kolejny tydzień rozważał za i przeciw, dławiąc wygodnym oportunizmem strach przed nieznanym. I wciąż nie mógł się obudzić i zobaczyć. Dziewczyna-na-niepogodę, która dotąd tchórzliwie zamykała oczy przed niemiłością, zapragnęła w końcu wyrzucić wyświechtany kłamstwami parasol i zakopać głęboko sny o tym, co niespełnialne. Chciała, by czyste niebo nareszcie ogrzało jej nieobjęte od dawna ramiona. Zastanawiała się, czy ma prawo być kiedykolwiek szczęśliwa. Czy odnajdzie ją ktoś z odwagą w sercu.
Ale potem niespodziewanie świat się skończył przykryty chmurą nieszczęścia.
I nagle nie było już uczuć ani czasu.
Obraz: !alkor12 DIGART
Muzyka: Peter Hammill THE BIRD
taki przejmujący ten tekst...
OdpowiedzUsuńAle wizja.. Chyba jednak pozostanę większym optymistą :)
OdpowiedzUsuńPoruszający tekst.
OdpowiedzUsuńani uczuć, ani czasu...
OdpowiedzUsuńpięknie napisane
mimo smutku