narysowałam ciebie w sobie
a ty
muszkatołowe włosy w obrączki
na mych nadgarstkach zaplotłaś
i wrosłaś mi w serce
zanim się zatrzymam
na dobre
z niebieskich nitek czerwone wypłyną
namaluję nimi motyle
na twej jasnej skórze
powolną pieszczotliwą kreską
trzepot spłoszony nareszcie ustanie
sen nam czerwone wino poda
deszcz nas rozmyje
oddychać już nie będzie trzeba
gdy w mozaice nieba
na zawsze utoniemy
niedziela, 2 sierpnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zaraz przed oczami staje mi Petroniusz i Eunice..Bardzo niebezpieczny rodzaj spokoju opisujesz...niebezpiecznie nęcący. Ale jeśli Ty tam jesteś, nie boję się.
OdpowiedzUsuń