Wprawdzie album ukazał się ponad rok temu, w październiku 2008, ale mój zachwyt nad tym projektem nadal utrzymuje się na tym samym poziomie.
Autorem projektu jest Mariusz Duda, basista i wokalista z Riverside. Można zatem było się spodziewać "powtórki z rozrywki". Na szczęście - być może stało się to również dzięki udziałowi znakomitych muzyków z Indukti oraz Quidam - otrzymaliśmy album - prawie koncepcyjny - w zupełnie nowym stylu, choć moim zdaniem całkowicie odseparować tejże muzyki od rocka progresywnego nie można (patrz utwór Lunatic Soul), mimo KOMPLETNEGO braku na płycie gitary elektrycznej i deklaracji Dudy, że materiał nic wspólnego z tym nurtem nie ma. Wystarczy wziąć pod uwagę chociażby sam styl śpiewania Dudy, który od razu nasuwa skojarzenia z wokalem np. Barretta z Pendragon czy Magginiego z Clepsydry, no, i nastrój wykreowany na płycie.
Nieobecność gitary elektrycznej wcale nie zubożyła materiału, królują gitary akustyczne i basowe, również instrumenty perkusyjne mają swój istotny udział, jest fortepian, flet, Duda chwalił się nawet użyciem afrykańskiej kalimby oraz chińskiego quzheng.
Na płycie słychać ambient, sporo progresywnych, folkowych, orientalnych i psychodelicznych brzmień. Inspiracją dla Dudy była twórczość Dead Can Dance, Hedningarny, Petera Gabriela, Briana Eno, Sigur Ros. Na pierwszy "rzut ucha" wydaje się, że od DCD i Hedningarny Duda wziął neofolkowe brzmienia, a Peter Gabriel zaraził go eklektyzmem i wielokulturowością.
Ciekawa jest sama kompozycja płyty: materiał - o stopniowanym napięciu - zamknięty jest klamrą stworzoną z pierwszego i ostatniego utworu, "Prebirth" to jakby kontynuacja "Waiting For The Dawn", koniec jest początkiem, tutaj również w sensie metaforycznym: „To opowieść o podróży w zaświaty i możliwości ponownego narodzenia” – mówi Duda o swoim projekcie.
Wystarczy zapalić świece, założyć słuchawki na uszy i oddać się tej mrocznej podróży do krainy śmierci: "To będzie orientalno-transowo-psychodeliczno-słowno-muzyczna podróż przez mrok gęsty jak smoła, przez który może przejść, albo raczej przepłynąć, tylko… obłąkana dusza" [Mariusz Duda].
Polecam wywiady z Mariuszem Dudą:
Jestem troszeczkę skażony orientalnie
Po raz pierwszy zdany jestem tylko na siebie
O samym projekcie warto poczytać na stronie Lunatic Soul
Krótko mówiąc, jestem pod dużym wrażeniem jakości oraz brzmieniowej różnorodności materiału na tym albumie. Oniryczna, tajemnicza, mroczna, hipnotyzująca, soczysta, poruszająca, taka jest ta muzyka.
Poniżej tytułowy utwór, który wraz z "Out On a Limb" oraz "The Final Truth", należy do moich ulubionych na tej płycie.
A tutaj, w odtwarzaczu Grooveshark, można przesłuchać cały album.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz