poniedziałek, 3 maja 2010

Svegliatissima







Z przebudzonej pamięci wydostał się zapach nagrzanych kwitnących jabłoni i zielonych miękkich trawą łąk sprzed dwudziestu pięciu lat. Znam pachnące kwiatowe poczwarki soczystych wiśni, szczepione ręką pradziadka grusze. Znam na pamięć każdy kawałek sczerniałej kory, znam każdy centymetr tej ziemi i każde źdźbło. Należę do echa z pobliskiego lasu, mój rozdygotany lodowatym prądem cień na zawsze utonął w leśnym strumieniu. Kawałek nieba oprawiony w porowate rozzieleniałe ramiona wchłania zmęczony umysł. Tutaj jestem. Koniec maligny.

2 komentarze: