Ze wstępniaka Rafała Bryndala:
"[...] Już od najmłodszych lat zmagamy się z tym, aby wypełnić czymś konkretnym pustą kartkę, którą metaforycznie możemy nazwać życiem. W miarę rozwoju sytuacji i w miarę wzrostu obywatelskiej świadomości rysunek wypełnia się kolejnymi elementami. Pojawia się żona, basen, mąż, kosiarka do trawy, kot, pamiątka z Egiptu, rower i jakieś dziecko. Trzeba zakryć przecież białe plamy, które mogą wywoływać strach. Boimy się, że nie jesteśmy w stanie wypełnić sobie życia tym wszystkim, o czym słyszeliśmy w bajkach od rodziców i tym, czego dotyczą najbardziej atrakcyjne reklamy.
[...] W głębi jednak duszy większość z nas zdaje sobie sprawę, że to wszystko to jest jedno wielkie NIC. To gra pozorów, w której wygrywa ten, kto potrafi sobie więcej wpisać do życiorysu.
[...] Pustka towarzyszy nam bez przerwy i odbija się w naszej podświadomości niepokojącym echem, jakbyśmy żyli w ogromnym słoju po ogórkach.
[...] Wynosimy się na wieś, lecimy nurkować, chodzimy na zajęcia z ceramiki kosmicznej albo zaczynamy hodować.
Wszystko wydaje się jednak na próżno. Pustka nie znika.
[...] Pustka to niekończąca się nigdy tęsknota za czymś, co w naszej wyobraźni istnieje za rogiem, za granicą, za górami i lasami czy tylko za tapczanem.
[...] Przenosimy się z knajpy do knajpy, jeździmy tramwajami, chodzimy w góry, do sauny czy wreszcie do kościoła, aby znaleźć kogoś, kto postara się te nasze rozterki zrozumieć. Myślimy często, może nazbyt naiwnie, że ten ktoś stanie się naszym sensem życia. [...] przez moment mamy alibi na życie. [...]"
Źródło: BLUSZCZ NR 11 (38), Listopad 2011, str. 5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz