niedziela, 26 października 2008

Avvicinandomi allontanandomi

i już kolejnego roku trzecia czwarta mija i wciąż za moim wąskim oknem bez zmian myśli tak samo błahe jak bura plama na wykładzinie pode mną cegły czerwone złością codzienną murem i wstydem stoją choć ręce złożone szron na karku pod potylicą siedem grzechów głównych

na twarzy makijaż z miernoty na garbie przebranie z metką Calvin Klein

czy nic się nie da zrobić

czy nic się nie da zrobić

czy nic się nie da zrobić

wybiec trzasnąć drzwiami unieść ramiona

przykryć gałki oczne powiekami jak kołdrą puchową

wstrzymać czas jak oddech na 365 dni




nic się nie dzieje

starość będzie potworna

środa, 22 października 2008

matrimonium

Jestem z Tobą, bo en lat temu złamałeś mi serce na pół.
Dziś jest przerżnięte na osiem.
Nie martwię się.

poniedziałek, 20 października 2008

Moscato Bianco

hej! zdrowie! za twoją wolność i moje porażki za tysiąc obietnic w twoich oczach za tę samą melancholię i tę samą miopię za nieporządek w twoim życiu za moje rozdwojenie jaźni za podobieństwo i za zgrzyt za moje spierdolone sny za to co między nami zostanie przemilczane za wyczekane słowa których nigdy sobie nie powiemy za moją linię życia na twoich słodkich bliznach
za zatrzymane w gardle łzy

piję za nas przeciwko nam abyśmy nigdy nie mieli odwagi

piątek, 17 października 2008

fuga

to rozdrażnienie jest jak cieknący kran w środku nocy nie pozwala myśleć nasila bałagan w głowie i raz po raz prostuje włosy strachem na sztorc potrząsa sercem jak workiem z kapciami
trochę mnie kusi by ulec panice szaleństwu utracie świadomości czy jak to nazwać odlecieć spaść wyjść z siebie stanąć obok ześwirować odjechać nie wracać
maligna jest we mnie a ja nią jestem przenikamy się nawzajem już nigdy nie wyjdę na prostą
to nie dla mnie taka prosta droga jak międzystanowa jak rodzina dzieci dom praca pies i opel astra
i niedzielny obiad który wszystko zaleczy
wara ode mnie

Mówią młoda jestem serce mam poświatowskie
ptak w klatce nierozważny zatrwożony chory
czasami boli jak ściana gwóźdź w ścianie
nie, bardziej bardziej czasami
Mówią młoda jestem
a oczy spękane ociemniałe piersi
palce wzdłuż życia zaciśnięte
mimo
- panie Andersen
czemu powiesił się pan
na słońcu pijanym
przecież nadzieja jeszcze-
wiosnę trawa mi wrasta w kolana
latem wierzę w przemienienie
Ptaki odleciały po raz kolejny
a nie żal mi nic
toczę się dalej zdziwiona
schodami pod górę
a gdy braknie tchu
do walca
gdy ochota źrenicom
przestanie
Spłynę sokiem wiśniowym
w tę kotną ziemię