Niczego się nie nauczyłam, wciąż tuczę się złudzeniami, a ty dzisiaj masz już jakby inną twarz. Mroczki z rozczarowań zasnuwają oczy, czasem je w końcu przecieram, wypuszczając wcześniej uwięzione zdumienie: że też mogłam dać wiarę... Adiutant Cynik szybko przybywa w sukurs, z łatwością przepędza Bezdenną Naiwność na cztery strony. Wrócę po raz ostatni do swojego bezpiecznego szarego zawieszenia, tam nie ma uniesień, czekania, łez ani śmiechu. Zapomnienie to azyl.
żadnego happy endu nie będzie
/>
Obraz: Zdzisław Beksiński
Muzyka: Porcupine Tree - Arriving Somewhere, But Not Here
Jeśli jeszcze nie znacie łódzkiej formacji blisko pola, to najwyższa pora na wieczorek zapoznawczy z ich eksperymentalną psychodeliczną muzyką. Zespół powstał w 2008 roku, poniżej debiutancki album z 2009. Zapraszam do wysłuchania całej playlisty, warto, moim zdaniem są genialni. Mnie szczególnie ujął hipnotyzujący wokal...
Idzie zima. Blask dnia maleje, wykradzione godziny kraczą nad głowami, a my nie mamy gdzie spleść się w warkocz snu.
Wiesz, od tamtego dnia serce bije mi w brzuchu, trzepocze, tłucze się o ściany.
Pulsuję rozgrzaną rzeką, paruję prosto w listopad, piżmowym dymem w nadchodzący ziąb.
Śnię tobą, spoglądam twoimi dłońmi na moją skórę pod czarną jedwabna mgłą.
a jeśli to na ciebie czekałam?
zostań proszę
we mnie na dłużej
ukołyszę cię
po szczyt
Zdjęcie: Internet.
sobota, 6 listopada 2010
Gdybyś tylko mógł być przy mnie, gdy zaczynam tracić nadzieję... gdybyś mógł ratować ją, gdy wycieka tchórzliwie szarpanymi dziurami w sercu.
Na pewno nie pozwoliłbyś, by wątpliwości wielkie jak grochy żłobiły szare bruzdy w moich policzkach.
Uwierzyłabym, że mogę żyć inaczej. Że mogę cię kochać, kiedy tylko chcę.
[...] Take me out tonight Take me anywhere, I don't care I don't care, I don't care And in the darkened underpass I thought Oh God, my chance has come at last But then a strange fear gripped me And I just couldn't ask Take me out tonight Oh take me anywhere, I don't care I don't care, I don't care Driving in your car I never never want to go home Because I haven't got one No, I haven't got one
W czwartek 9 września o 21.00 Fonovel da kolejny koncert, tym razem w Warszawie, w klubie Sen Pszczoły na Pradze, na ul. Inżynierskiej 3. Wstęp kosztuje jakieś grosiki.
A kto jeszcze nie wie, ki diabeł i jak gra, niechaj czyta tu: The Sounds of Reality
Muzyka do posłuchania na profilu zespołu MySpace.
A poniżej bonusik:
Pierwszy raz usłyszałam ich w lutym. Zachwyciłam się od razu, głównie brzmieniem gitar, no i wokalu.
Madeline Speak to amerykański zespół rockowy z pogranicza alternatywy, indie i metalu, oto skład: Andy - lider, wokal, gitara akustyczna Vince - gitara basowa Jonathan - perkusja Javier, David - gitary elektryczne
Mają już za sobą udany debiut, wydali EPkę, "Cellar Tapes", niestety, kupić można było ją jedynie na iTunes lub na Amazonie, więc pozostało mi słuchanie muzyki w sieci.
Dostali nominację w konkursie Los Angeles Music Awards 2010 w kategorii Best Male Vocalist, zatem wypływają już na szerokie wody.
W tekstach można odnaleźć sporo chrześcijańskich odniesień, zawsze dziwnie słuchało mi się rocka nasączonego Chrystusowym nauczaniem, ale tu jest całkiem dobrze. Jeśli chodzi o muzyczne inspiracje to zespół wymienia Metallicę, Tool, Nirvanę, NIN, Depeche Mode, Muse jako główne wpływy.
Obecnie czekam na materiały od zespołu, które mają do mnie przyjść ze Stanów pocztą, zobaczymy, czy Andy dotrzyma słowa :-) Jeśli dotrzyma, to wtedy będzie tu więcej o Madeline Speak, a tymczasem zachęcam do odwiedzenia ich profilu na MySpace i posłuchania.
Andy jest przystojny chłopak, tak na marginesie! :-P
od porannego brzasku wolę niemożliwe gałkami ocznymi tyłem do powietrza ze świadomością na lewą stronę gdzie akacje zakwitają na czerwono język porasta szarymi piórami a ty gładzisz mnie po plecach przed Palazzo Ducale
dlaczego nie przynosisz mi róż
mam to w dupie
że mężczyźni kochają tak tylko w filmach
Często z nerwów nie wiem, co ze sobą zrobić. Wtedy idę do kuchni wypocić frustrację i wymiksować się ze stresów. Wyłączam analizowanie, rozmyślanie, rozpaprywanie spraw bieżących na rzecz dobierania smaków i delektowania się zapachami.
Nie lubię marnować jedzenia, dlatego często robię różne zapiekanki, placki, "przegryzajki", które świetnie sprawdzają się potem jako np. lunch do pracy. Miałam w domu paczkę francuskiego ciasta, świeżą bazylię, resztkę serka ricotta, trochę mascarpone i nasz rodzimy serek Capri. Roztarłam serki widelcem na gładką masę, dodałam trochę słodkiej śmietanki 30%, posiekanej bazylii, rozgniecionego pomidora (bez gniazd nasiennych) i trochę koncentratu pomidorowego do smaku, doprawiłam solą i pieprzem.
Ciasto francuskie pokroiłam na prostokąty, połowę prostokątów ponacinałam jak na zdjęciu. Na ciasto nakładałam masę serowo-pomidorową, brzegi prostokątów smarowałam wodą, przykrywałam ponacinanymi kawałkami ciasta i zlepiałam porządnie rogi. Ciastka można posmarować rozbełtanym żółtkiem. Piekłam w piekarniku nagrzanym do 200 stopni przez ok. 15 minut.
Pysznie smakowały również na zimno z dojrzewającą szynką i wędzonym boczkiem.
Blisko już była Pascha u Judejczyków, więc Jezus udał się do Jerozolimy. Na terenie świątyni zastał sprzedających woły, owce i gołębie, a także tych, co siedząc tam, wymieniali pieniądze. Zrobił więc sobie bicz z postronków i wyrzucił wszystkich z terenu świątyni, także owce i woły; pieniądze wymieniających rozsypał, a ich stoły poprzewracał. Do sprzedawców natomiast gołębi powiedział: "Usuńcie to stąd i nie róbcie targowiska z domu mojego Ojca".
Arcade Fire udostępnili w sieci do odsłuchu ich nowy album "The Suburbs", nad którym pracowali ostatnie dwa lata. Kto lubi melodyjny i przyjemny indie-rock, może włączyć sobie powyższą playlistę i się elegancko zrelaksować. Pełna godzina muzyki.
Trochę elektronicznego retro-popu jeszcze nikomu nie zaszkodziło, zwłaszcza w sierpniowe wieczory. Zapraszam do lektury mojego tekstu o Sébastien Tellierna: The Sounds of Reality . Poniżej można posłuchać ostatniego albumu artysty, "Sexuality".
Chodziło za mną odkąd tylko zrobiło się lato: smak gorzkiego kakao w połączeniu z kawą oraz lodowatym aksamitnym śmietankowym kremem. Ten deser jest tak pyszny jak proste jest jego wykonanie. Wersji jest wiele, ja jestem zwolenniczką przepisu tradycyjnego, który wzbogacam likierem w zależności od nastroju.
Potrzebne: mascarpone (Piątnica, niestety, średnio się nadaje, bo ma słonawy posmak), świeże jajka, cukier puder, biszkopty savoiardi lub ladyfingers, kakao gorzkie, bardzo mocna kawa espresso, opcjonalnie jako dodatek wino marsala, likier cointreau lub amaretto.
Proporcje: na każde 250 g daję 2 jajka i 2 płaskie łyżki cukru, ale można zrobić mniej słodki krem, a dosłodzić espresso.
Kolejne kroki:
- zaparzyć bardzo mocne espresso
- ewentualnie posłodzić espresso wg uznania lub dodać likier
- jajka umyć i sparzyć we wrzątku (30 sekund) i natychmiast włożyć do zimnej wody
- oddzielić żółtka od białek i ubić je na białą puszysta masę z cukrem pudrem
- ubić również połowę białek ze szczyptą soli na sztywną pianę
- połączyć mascarpone z żółtkami, można dodać łyżkę alkoholu do masy
- dodać pianę z białek i delikatnie wymieszać mikserem
- układać suche biszkopty w blaszce i delikatnie polewać je ostudzoną kawą - można też szybko zanurzać biszkopty w kawie i dopiero układać
- na biszkopty wyłożyć połowę kremu, wyrównać i dokładnie oprószyć kakao
- ponownie ułożyć warstwę "napitych" biszkoptów (w druga stronę niż poprzednia warstwa) oraz kremu i posypać kakao
- udekorować dowolnie: listkami mięty, siekanymi orzechami lub wiórami czekolady
- wstawić do lodówki na co najmniej 5 godzin.
* Piana z białek nie jest konieczna, ale nadaje deserowi lekkości i puszystości. Białka można spokojnie zamrozić i wykorzystać kiedyś tam, na przykład na bezę.
**Ilość kremu i potrzebnych biszkoptów zależy od wielkości formy: moja forma ma 22 x 22 cm, kupuję zatem 750 g mascarpone i dwa opakowania ladyfingers.
***Moim zdaniem, najlepiej smakuje po 12 godzinach.
We had fun, but there's nowhere to go. No directions, we're here on our own.
Came from heaven, we're down on the ground.
No more dreams, we have swallowed them all.
We had fun but we're pushed to the floor.
Nothing left - we will always want more.
Feeling colder, it's hard to move on.
Bitter taste of the passion long gone.
We're shivering our way to sleep,
We're falling deep in crystal seas.
We waste our lives to chase a dream,
We burned the path to what is real.
Let's give us a try ! [...]
One last trip makes us want to go back to the place that we belong!
Cause there ain't no way to tackle the pain from the crash of coming down.
w malignie non stop kolor wystukuję chaotyczny kod
by poskładać roztrzęsione sekundy w zorganizowany ciąg
nanizać połamane dni na uregulowane koryto życia
zbudować podstawową komórkę
ale każda ścieżka bez odwrotu a wybór pozorny
to nie ja zaśmieję się ostatnia
codziennie
kulę się w płaszczu z twojego cienia
ty wzrokiem pieścisz mnie zdalnie
dławię się myślą
jakby to było
odstawić samokontrolę
gładkość skóry zetrzeć w pot
owinąć się językiem wokół
aż po spazmatyczną zapaść